
— Nie wychodzimy z rodziną. Tylko praca, dom, praca, dom – mówi Dulce Maria Caro, menedżerka restauracji El Chapulin w Los Angeles. Strach ogarnia nawet tych, którzy wspięli się na najwyższe stanowiska w rządzie stanowym, takich jak Fabian Nunez. — Wszyscy myślimy: "O mój Boże, to nie tylko ogrodnicy i sprzątaczki". Wszyscy Latynosi czują, że nie możemy wyjść z domu bez paszportu — mówi. To obraz Los Angeles, które padło ofiarą nalotów służb migracyjnych na polecenie Donalda Trumpa. Tętniące jeszcze niedawno życiem niektóre obszary miasta dziś bardziej przypominają nawiedzoną i opuszczoną mieścinę. Dźwięk brzęczących od wiatru kłódek przy zabarykadowanych sklepach przebija się na zmianę z odgłosem nadlatujących helikopterów.