— Mógł powstać rodzaj takiego tunelu pod samą kalenicą dachu, którędy dym rozprzestrzenił się swobodnie z jednego końca aż na sam koniec trzeciego skrzydła. A potem, jak się nagromadził i tak się rozgrzał, wymieszał z powietrzem, że się zapalił. Dla mnie ta prędkość rozprzestrzeniania jest znakiem zapytania. Chętnie poznam odpowiedź od kolegów dochodzeniowców — mówi Onetowi Przemysław Rembielak, wieloletni strażak zawodowy i ekspert pożarnictwa. Ekspert rozmawiał ze strażakami, którzy brali udział w ogromnym pożarze w Ząbkach.